niedziela, 13 marca 2011

Kecskemét

Leci szósty tydzień mojego pobytu na Węgrzech. Wracam na dniach. Jak na taki krótki okres to nauczyłem się naprawdę dużo jeśli chodzi o programowanie robotów, a także trochę z zakresu zgrzewania punktowego, bo mam docelowo zostać właśnie 'schweisstechnikiem'. Jak pójdzie moja ścieżka - się okaże. Póki co trochę działam przy zgrzewaniu, trochę jeżdżę KUKAmi. ;) Przez ten czas poznałem już trochę sytuację w firmie - lepsze i gorsze strony, ale póki co, nie ma co narzekać. Przeskok rozwojowy z poprzedniej pracy jest po prostu nieziemski. Nastawienie na zdobywanie umiejętności dalej się utrzymuje i tak ma być. :) Życie kręciło się właściwie cały czas wokół pracy. O 7 wejście na halę i koło 18-19 wyjście, potem szybkie zakupy, papu, kąpiel, jakieś piwko, skype z Agatą albo z Rodzicami i trzeba iść spać, żeby na drugi dzień przypadkiem czegoś robotem nie rozwalić przez niewyspanie. Czasu wolnego mało, ale dzięki temu dni mijają dość szybko. Cały zakład Daimlera wygląda w połowie jak plac budowy - niektóre hale dopiero stawiają, w innych dopiero instalacje kładą, wszędzie kurz, maszyny i krzątanina budowlańców, elektryków, mechaników, automatyków, każdy innej narodowości. Węgrzy, Niemcy, Słowacy, Słoweńcy, Rumuni i parę ekip Polaków.

O angielskim w sumie mogę zapomnieć - trzeba się było szybko przestawić na zapomniany już niemiecki, bo większość firm z reichu, a i sami węgrzy prędzej szprechają niż spikają. Języka zatem też się uczę. Ekipa w online spoko, są obowiązki ale są i jajca, czasem jakieś piwko wieczorem na mieście się zdarzy, czasem jakiś porządny obiad w restaracji. Ale ogólnie roboty, roboty i robota. Plus taki, że kapsa pełna i nadgodziny oprócz wybranych w postaci wolnego po przyjeździe zasilą również moje konto. Do tego diety i goła pensja. W końcu spokój z kasą... :) Będzie można ogarnąć Cliówkę, zainwestować w sprzęt do muzykowania i co tam sobie jeszcze człowiek zażyczy. Może w końcu perkusja?

Samo Kecskemét to całkiem przyjemne miasto. Jest kilka przykrych pozostałości po WRLu, ale jest i parę perełek, które tworzą klimat tego miasteczka. W którąś niedzielę połaziłem trochę po mieście i pocykałem kilka zdjęć, załapałem się nawet na zwiedzanie ratusza. W piątek 15 marca na Węgrzech było narodowe święto, więc i my mieliśmy wolne. Pojechaliśmy wtedy całą ekipą do Budapesztu. Piękne miasto. Zdjęcia z Kecskemét i stolicy wrzucę po powrocie bo mi się kończy transfer. ;) Z pracy zdjęć nie wrzucę, bo można za to nieźle oberwać ;) Wracam w ten weekend. Na tydzień.

Mógłbym się tu jeszcze dużo porozpisywać o tym jak wygląda moja praca, ale chyba nie ma zbytnio sensu. Liczę już każdą godzinę i czekam na chwilę, kiedy zobaczę moją Drugą Połówkę i rodzinkę.

pozdrowienia z Magyarország!


Free Blogger Templates by Isnaini Dot Com and BMW Cars. Powered by Blogger