czwartek, 12 sierpnia 2010

Szlakiem Orlich Gniazd

Korzystając z trwającego jeszcze urlopu Agaty, postanowiliśmy zrobić mały wypadzik samochodem. Pomyślałem o Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, jako że blisko i od dawna chciałem zobaczyć zamki na szlaku Orlich Gniazd. Przez 3 dni zwiedziliśmy 12 zamków, po drodze zdobywając jeszcze malownicze szczyty i jaskinie. Niektóre dostępne dla wszystkich, inne zamknięte, albo dostępne za opłatą, ale w mniej lub bardziej legalny sposób udało nam się zobaczyć każdy z nich z bliska. Trochę nie w duchu harcerskim, bo podróżowaliśmy samochodem, ale dzięki temu zwiedziliśmy tak dużo w tak krótkim czasie. Króciutko napiszę o każdym z nich. Klikając na zdjęcie zobaczycie je w powiększeniu w galerii Picasa. Na końcu również link do pozostałych zdjęć z wypadu.




Zamek w Olsztynie

Rozległe i dość ciekawie wyglądające ruiny. Wstęp płatny tylko na wieżę. Pierwsza wzmianka o zamku pochodzi z 1306 roku. Niegdyś Olsztyn miał prawa miejskie i był znaczącym miastem, które miało burzliwą przeszłość. W 1587 roku zamek zaatakowały wojska austriackie. Wojskiem dowodził Kacper Karliński. Porwano mu wówczas kilkumiesięcznego syna i wraz z jego piastunką wystawiono na pierwszą linię ognia. Obrona zamku powiodła się, jednak kosztem życia syna. Zamek uległ wtedy zniszczeniu, potem doprawili go Szwedzi podczas potopu w 1656 roku, i tak stopniowo popadał w ruinę powodując również spadek znaczenia samego miasta które, dziś jest już tylko małą wioską.




Zamek w Mirowie

Ze względu na zły stan wejście na mury zamku w Mirowie jest zabronione, jednak mimo to klimat tego zamku zrobił na mnie największe wrażenie. Zaplanowałem sobie nocleg pod tymi ruinami i tak też się stało. Powstały w XIV wieku miał wielu właścicieli, zrujnowany został przez Szwedów, potem jeszcze trochę służył, ale wraz z ostatnim właścicielem odeszły dobre czasy i popadł w ruinę. Obecnie jest własnością rodziny Laseckich, która prowadzi na jego terenie prace archeologiczne.




Zamek w Bobolicach

Zbudowany w połowie XIV wieku przez Kazimierza Wielkiego. W 1370 zamek wszedł w posiadanie niejakiego Władysława Opolczyka, który wpuścił na zamek Niemców i Czechów. Ci łupili okolice i spiskowali, co nie spodobało się Władysławowi Jagielle, który zrobił z nimi porządek i od tej pory zamek często zmieniał właścicieli. Zamek został również spustoszony przez Maksymiliana Habsburga w 1587. Potem go odbudowano ale w 1657 oczywiście przyszli Szwedzi i popsuli go doszczętnie. Dziś zamkiem opiekują się wspomniani wcześniej Laseccy, dobrze im idzie, ale mogliby nas wpuścić do środka to bym się nie obraził.




Zamek w "Bąkowiec" Morsku

Mało wiadomo o jego początkach, prawdopodobnie pierwszą drewnianą warownię wzniesiono w XIV wieku. Standardowo budowlę naruszyły wojska szwedzkie. Obecnie wokół zamku znajduje się ośrodek wypoczynkowy wraz ze stokiem narciarskim i innymi pierdołami. Główna atrakcja natomiast jest zamknięta i można sobie co najwyżej wokoło pochodzić i poczytać o rosnących w pobliżu krzakach. Niestety, w tym przypadku prywatny właściciel spaścił sprawę. Zamek nie zrobił na mnie większego wrażenia. Ze względu na drzewa nawet zdjęcia fajnego nie mogłem zrobić. A szkoda.




Zamek w Ogrodzieńcu

Zamek w Ogrodzieńcu jest jednym z popularniejszych na Szlaku Orlich Gniazd. Taka trochę komercha ;) płacimy za wstęp, przy czym zniżka dla młodzieży jest śmieszna, na dziedzińcu handel drewnianymi mieczami i innymi pierdołami. Ludzi dużo, może nie jakieś multum, ale przy źle wytyczonej trasie zwiedzania, potrafi człowieka zdenerwować jak przeciska się wciąż z jakimiś koloniami. Ale co Ogrodzieniec to Ogrodzieniec, duża powierzchnia, ładny widok ze skałek z naprzeciwka, pozostałości po planie filmowym "Zemsty" A. Wajdy i tylko szkoda, że i tutaj zawitali Szwedzi (i to dwa razy).




Zamek w Pilicy

Ten zamek troszkę mnie zaskoczył. Wygląda bardziej jak pałac z tajemniczym ogrodem niż Orle Gniazdo. Przez lata na przemian niszczał i był odbudowywany i pewnie stąd ten zupełnie inny styl. Szwedzi zamek co prawda zdobyli, ale nie zniszczyli. Po II Wojnie Światowej służył jeszcze jako dom dziecka, pod koniec lat 80. przeszedł w ręce prywatne i do teraz trwają prace remontowe. Teren jest zamknięty, ale nie mogliśmy tego zamku nie obejrzeć. Nie zdziwiłbym się gdyby tu po nocach jakieś duchy latały.




Zamek w Smoleniu

Z początku wydawało się, że nic tu ciekawego nie zobaczymy. Ruiny pozostałe po wieloletnich przejściach, przypieczętowanych jeszcze najazdem wiadomo kogo w tym roku zostały jeszcze nadwerężone przez katastrofalną zimę, która uszkodziła wiele pobliskich drzew jak i same mury. Teren był zamknięty i porządkowany, jednak postanowiliśmy podejść bliżej. I tak stopniowo coraz głębiej wchodziliśmy i odkrywaliśmy piękno tych ruin, aż doszło do tego, że wspiąłem się pod najwyższą basztę. Dzięki temu, że ten zamek taki niedostępny, stał się moim ulubieńcem na szlaku. Właśnie o takie zwiedzanie mi chodziło w tej wyprawie.




Zamek w Bydlinie

Ta budowla, być może w przeszłości piękna, dziś niestety zrobiła na mnie najmniejsze wrażenie z wszystkich. Standardowa historia, koniec XIV wieku, budowla obronna, która przez pewien czas pełniła również funkcje sakralne. Właściwie to do końca nie wiadomo, czy to od samego początku nie miał być kościół. Przez lata z dwudziestu właścicieli i na końcu nasi kochani Szwedzi. Cóż, historia bywa podła.




Zamek w Rabsztynie

Pierwotny zamek powstał w XIII wieku i był drewniany. Przyszedł Kazik Wielki i go ukamienił. Tak jak i pozostałe, ten również często zmieniał właścicieli, został rozbudowany w stylu renesansowym, aby później zostać splądrowany przez wycofujące się (nareszcie!) wojska szwedzkie. W drugiej połowie XIX wieku dobili go jeszcze poszukiwacze skarbów, którzy wysadzili jedyne co zostało - basztę i mury zamku dolnego (budowla u podnóża zamku). Obecnie odbudowywana jest brama i wieża strażnicza. Zamek jest ponoć otwarty w weekendy - my się nie załapaliśmy, ale wlazłem na widoczne na zdjęciu skałki i zobaczyłem sobie go również od środka. Prawdziwe Orle Gniazdo. Ruiny pojawiły się w filmie "Karol. Człowiek, który został papieżem".




Zamek w Pieskowej Skale

Najbardziej znany na szlaku, jako jedyny zachowany w miarę w dobrym stanie. Znany z filmów takich jak "Janosik" czy "Stawka większa niż życie". Mnie tam się nie podobał, bo wolę średniowieczną surowość niż renesansową manierę. Ładny ogródek, niedaleko Maczuga Herkulesa i tyle. W dokumentach o miejscowości napisane po raz pierwszy w 1315, natomiast zamek powstał w XIV wieku. Istniała jeszcze część górna, na skale zwanej Dorotką, ale się nie zachowała. Było kilka pożarów i przeszło stado koleżków z północy także lekko nie było. Zamek znajduje się na terenie Ojcowskiego Parku Narodowego, u jego podnóża są stawy, w których pływają żabki, które w czasie godów są aserkurowane przez wolontariuszy, żeby ich coś nie rozjechało na pobliskiej drodze.




Zamek w Ojcowie

Z tego zamku niestety bardzo mało zostało. W dobrym stanie jest tylko brama, oraz (obniżona) baszta. Poza tym fragmenty murów. Skubane Szwedzy użytkowały obiekt jako magazyn żywności i broni, później zamek został po prostu zaniedbany. Tradycja głosi, że nazwa, w swej pierwotnej formie brzmiąca Ociec, została nadana przez samego Kazimierza Wielkiego, na pamiątkę walki o tron królewski jego ojca, Władysława Łokietka, który w okolicznych jaskiniach znajdował schronienie. Co ciekawe, historycy nie wykluczają takich wydarzeń, stąd też możliwe, że np. nazwa Jaskinii Łokietka jest uzasadniona.




Zamek w Korzkwi

Ten zamek został wykupiony przez prywatnego inwestora i w tym wypadku bardzo dobrze, że tak się stało. Obiekt jest pięknie odrestaurowany, nie jest jakoś specjalnie pozamykany, więc można zwiedzać, a służy obecnie jako ekskluzywny hotel. Zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Odnowione drewniane krużganki, stylowe wnętrza i kibelek za darmoszkę. Świetne miejsce na zorganizowanie np. konferencji.

Więcej zdjęć w galerii Picasa:

Jura 2010

Wniosek z wyprawy taki, że Szwedzi to okropny naród, rozwalają wszystko czego się dotkną. :P Rewelacyjna wycieczka, polecam każdemu kto chce trochę spokoju. :) Mnie się przydało po nadmorskich szaleństwach. Teraz czas zejść na ziemię i zająć się zaległymi sprawami. pozdr!

No comments przez duże NO COMMENTS!*

Bry!

Skończyło się szlajanie po Polsce, fajnie było, ale jednak w domu najlepiej, nie ma to jak kupkę zrobić u siebie i wyspać się w swoim łóżku :D

31.07 - 8.08 było się nad pięknym naszym morzem, w Chłapowie koło Władysławowa. Krótko napiszę, bowiem nadmorski wypoczynek jak to zwykle bywa, polegał głównie na pićku, imprezowaniu i smażeniu korpusu, a obiecałem sobie, że o tym nie będę na blogu pisał . Aczkolwiek staraliśmy się z ekipą urozmaicić troszku ten pobyt i myślę, że wyszło. Oprócz imprez we Władku zwiedziliśmy też Hel (Łelkom tu heeell!) i inne okoliczne miejscowości. Zawitałem też ponownie w Gdańsku, gdzie aktualnie odbywa się Jarmark Dominikański. Fajna sprawa, można dużo pieniędzy zostawić, :D szczególnie jak ktoś coś kolekcjonuje np. płyty winylowe. Wakacje zaiste chędogie, mimo, że podróż samochodem była dosyć męcząca.

Pozdrowienia dla Agaty, Angeliki, Asi, Dawida, Ilony, Moniki i faceta, który w 30-stopniowym upale chodził po plaży w stroju Puchatka :D

W kolejnym poście napisze Romuś co robił od 9 do 11 sierpnia ;)

PS. Tytuł posta nie ma na celu wyrażenia negatywnych emocji - jest do znane kaszubskie przysłowie, zdobywające teraz dużą popularność wśród pomorskiej młodzieży. ;)


Free Blogger Templates by Isnaini Dot Com and BMW Cars. Powered by Blogger